sobota, 1 czerwca 2013


A czy to cudzą powieść, czyli własną
Śpiewam – niechaj nikt o to mię nie pyta -
J. Słowacki


Apokalipsa (3)

Ujrzałem starca u tronu Bożego,
Siedem gwiazd świeci na jego diademie
A w oczach tkwiła moc o twarzy słońca
Ponad jasność śniegu.

A myśl dostojna i chyba radosna,
Podobna morzom lub białej jabłoni,
Kwitnącym sadom i tam gdzie jest wiosna -
W dziedzictwie wschodu,- przedziwnie królewska


Wezbrała lasy z drzewem sykomory,–
Tułacze ludy pokoleń Adama
I wszystkie chmury jak wieków potwory
I wszystkie święte sabathani lama.

Dumnie spojrzałem – bom przecież postaci
Pełnej krwi ludzkiej dotykał aniołów.
I wyrzekł do mnie: Skąd przybywasz bracie
O twarzach wielkich słońc i apostołów.

Gdybym nie wiedział, i bym nie dotykał
Własnymi usty kielichów goryczy,-
Czyżbym nie patrzał na diamenty w Słońcu
I w perłach Pana bym nie uczestniczył.

Poznałem wtenczas umysłu te siły
Jeszcze wiatr świecił - i pędził w dniach onych
Że jako słońce wielkie moje bryły
Były podobne do niebios zjawionych.

Tu zatem zda się jakiś czar niebiański
Słowo zwyczajne gdy z Ducha wynika
Zaczyna tworzyć nową pieśń wschodową
A potem jeden głos - to Anioł Pański
Chorał radosny rozpoczął nad głową
Już nie królewski – lecz z Orłów języka.



Agamemnon