A
czy to cudzą powieść, czyli własną
Śpiewam
– niechaj nikt o to mię nie pyta -
J.
Słowacki
Apokalipsa
(3)
Ujrzałem
starca u tronu Bożego,
Siedem
gwiazd świeci na jego diademie
A
w oczach tkwiła moc o twarzy słońca
Ponad
jasność śniegu.
A
myśl dostojna i chyba radosna,
Podobna
morzom lub białej jabłoni,
Kwitnącym
sadom i tam gdzie jest wiosna -
W
dziedzictwie wschodu,- przedziwnie królewska
Wezbrała
lasy z drzewem sykomory,–
Tułacze
ludy pokoleń Adama
I
wszystkie chmury jak wieków potwory
I
wszystkie święte sabathani lama.
Dumnie
spojrzałem – bom przecież postaci
Pełnej
krwi ludzkiej dotykał aniołów.
I
wyrzekł do mnie: Skąd przybywasz bracie
O
twarzach wielkich słońc i apostołów.
Gdybym
nie wiedział, i bym nie dotykał
Własnymi
usty kielichów goryczy,-
Czyżbym
nie patrzał na diamenty w Słońcu
I
w perłach Pana bym nie uczestniczył.
Poznałem
wtenczas umysłu te siły
Jeszcze
wiatr świecił - i pędził w dniach onych
Że
jako słońce wielkie moje bryły
Były
podobne do niebios zjawionych.
Tu
zatem zda się jakiś czar niebiański
Słowo
zwyczajne gdy z Ducha wynika
Zaczyna
tworzyć nową pieśń wschodową
A
potem jeden głos - to Anioł Pański
Chorał radosny rozpoczął nad głową
Już
nie królewski – lecz z Orłów języka.
Agamemnon